Ekonomiści biją na alarm…., a rząd i samorządowi „wybitni przywódcy” mają to
w nosie

Nerwy puściły najpierw przyjaznemu liberałom Balcerowiczowi. Do tego czasu ekonomiści, choć doskonale orientowali się w arcytrudnej sytuacji polskich finansów, to jednak mówili o tym problemie w sposób niezrozumiały, używając żargonu ekonomicznego. Dopiero od momentu, gdy Balcerowicz uruchomił licznik długu publicznego na swojej stronie internetowej, ekonomiści zaczęli się ścigać i bić na alarm: „Od dwudziestu lat polskie finanse publiczne są niezbilansowane. Nasze państwo żyje na kredyt. W 2010 r. po raz pierwszy ten deficyt przekroczy 100 mld w jednym roku!!!!!!!” W 2009 r. Polska, „zielona wyspa”, zanotowała siódmy największy deficyt finansów publicznych.

 

 

Co to jest ten „deficyt finansów publicznych” i jak on się ma do „długu publicznego”?

Warto, za ekonomistami, uporządkować podstawowe pojęcia, bo jest z tym nie mały problem – nawet Prezydent RP myli deficyt z długiem.

Całość finansów naszego państwa nazywa się sektorem finansów publicznych. Na ten sektor składają się finanse rządu, samorządów oraz funduszy państwowych takich jak Fundusz Ubezpieczeń Społecznych czy Narodowy Fundusz Zdrowia. Jak podkreśla Jan Filip Staniłko, do tego worka należałoby wrzucić także „Krajowy Fundusz Drogowy finansujący budowę dróg w Polsce. Jednak w przeciwieństwie do UE polski rząd nie uważa go za instytucję publiczną, mimo że emituje on gwarantowane przez rząd obligacje. W ten sposób powstaje ponad 20-miliardowa rozbieżność w szacowaniu polskiego długu między Komisją Europejską a polskim rządem.”
Do końca września każdego roku Rada Ministrów przedstawia Sejmowi budżet państwa. Co to jest? Trzeba pamiętać, że jest to tylko zestawienie dochodów i wydatków samego rządu – co warte podkreślenia jest to zaledwie nieco mniej niż połowa całości wydatków sektora publicznego. W obecnym roku rząd planuje wydać ok. 300 mld złotych, podczas gdy cały sektor publiczny wyda ok. 640 miliardów.

Za wydatkowanie tej części publicznych pieniędzy odpowiada minister finansów – 313 mld wydatków, 273 mld dochodów i 40 mld deficytu budżetowego w 2011 roku. Poza kontrolą rządu pozostają finanse samorządów i ich dług o niesprecyzowanej wielkości – J. Staniłko podaje, że może to być nawet 60 mld złotych. Jest to zatem jedynie 6 proc. długu publicznego (który łącznie wynosi aż 780 mld zł!!!!! – same roczne odsetki od tego zadłużenia wyniosą w przyszłym roku aż 42 mld zł!!!!), ale w dzisiejszej sytuacji liczą się nawet kwoty rzędu kilku miliardów złotych, bowiem jeśli dług publiczny przekroczy 55 proc. PKB, to zgodnie z ustawą o finansach publicznych wszystkie budżety instytucji publicznych będą musiały być zbilansowane. Co ciekawe, a jednocześnie zatrważające, gdybyśmy przyjęli unijny sposób liczenia długu, który jest bardziej uczciwy, okazałoby się, że w obecnym roku już ten poziom przekroczyliśmy i tuż przed wyborami rząd musiałby zamrażać wydatki. A zatem, na ponad 100 mld deficyt finansów publicznych składa się 40 mld braków w budżecie centralnym i 60 mld deficytu samorządów. Do sytuacji, w której staną wszelkie inwestycje – nie tylko te centralne, ale również nasze, samorządowe, mamy już tylko jeden malutki kroczek. Wszyscy wiedzą, że koniecznie trzeba oszczędzać na każdej złotówce. Powtórzmy – nie tylko na szczeblu centralnym, ale także, a może nawet przede wszystkim, na szczeblu samorządowym. Wszyscy…. Oprócz Prezydenta Zamoyskiego, który nie widzi problemów w tym, by opłacić z budżetu miasta kilka tysięcy złotych za swój udział w konkursie na „znakomitego przywódcę”, a konieczność wypłaty za odstąpienie od roszczeń 150 tys. z budżetu miasta. zł jednemu z przedsiębiorców w ramach ugody z nim zawartej po przegranym procesie, nazywa sukcesem!!!! W tym drugim przypadku należy także doliczyć- zgodnie z oficjalnie podanymi informacjami- także zakup za 150 tys. zł działki od w/w przedsiębiorcy oraz wysokie koszty przegranego procesu. Ciekawe ile będą kosztowały podatników i  budżet miasta Zamościa „sukcesy” w toczonych sporach z  firmami, które zlikwidowały działalność na zamojskiej Starówce, tj. „Zapieckiem” i „Skarbcem Wina”.  Mam wrażenie, że w tak trudnej sytuacji kraju medialne kreowanie – różnie ocenianych przez społeczeństwo – tzw. sukcesów nie przesłoni faktu, że właśnie w Zamościu, wśród zabytków za niedługo nie będzie można normalnie żyć i pracować.  

Na koniec jeszcze krótka konstatacja, znów za J. Staniłką: „W Polsce pracuje 15 mln ludzi, którzy pracują na 5-milionową rzeszę najmłodszych w Europie emerytów. Jednocześnie wydatki na to, co długofalowo przysparza nam bogactwa, czyli badania naukowe i rozwój technologiczny, są niemal najniższe w UE (4 mld). W jaki zatem sposób Naród, w którym dzietność wynosi dziś 1,4 dziecka na rodzinę, w którym trzy osoby pracują na jednego emeryta, a na każdego obywatela poniżej 18. roku życia przypada 90 tys. zł długu publicznego!!!!!, ma z optymizmem patrzeć w przyszłość?”
Czas na radykalne zmiany!!!!

Aktualności

Najnowsze galerie

Linki

sejmrp

pis

kppis

luw

uml

mypis solidarnosc

ruch-spol-kaczynski

Solidarni2010