23 października Sejm RP polityczną decyzją rządzącej koalicji, przy poparciu wszystkich posłów PO i PSL – powrócił do prac nad zmianami w ustawie o dochodach jednostek samorządu terytorialnego. Głosowałem przeciwko, gdyż uważam, że nie można zmieniać ustawy bez uczciwego wyliczenia kosztów zadań realizowanych przez samorządy. Rząd nie dawał gwarancji, że zmieniany system wyrównawczy, służący przecież realizacji konstytucyjnych zasad zrównoważonego rozwoju kraju i zasady solidarności, zasilą dodatkowe środki z budżetu państwa. Nie było jasnej deklaracji ze strony rządu, że utracone środki zostaną samorządom zrekompensowane.

Obecny stan prawny obowiązujący od 1 stycznia 2004 r., to kompromis wypracowany w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Bogatsze samorządy - w zgodzie z zasadami konstytucyjnymi i z przepisami Europejskiej Karty Samorządu Terytorialnego - przekazują samorządom z biedniejszych regionów kraju część swoich dochodów. Takie rozwiązanie jest sprawiedliwe i konieczne. Zdecydowana większość środków finansowych tzw. „janosikowego" pochodzi od Miasta Stołecznego Warszawy, Województwa Mazowieckiego, a także Dolnośląskiego. Wszyscy wiemy, że m.in. decyzją wspierającego metropolie rządu właśnie tam koncentruje się życie gospodarcze kraju. To przecież na Mazowsze, na Dolny Śląsk, do metropolii takich jak Warszawa, Poznań, Łódź, Wrocław itp., płynie największy strumień pieniędzy z budżetu państwa i środków unijnych, realizowanych jest najwięcej inwestycji infrastrukturalnych. W tych regionach, ze względów logistycznych i marketingowych, swoją siedzibę ma wiele firm prowadzonych przez mieszkańców naszego regionu. Osoby te i firmy często płacą podatki np. w Warszawie i na Mazowszu, pomimo tego, że centrum spraw życiowych mają na Lubelszczyźnie.

Z w/w powodów „janosikowe" to nie haracz ani też jałmużna, tylko wyrównanie szans dla biedniejszych samorządów – sprawiedliwe i konieczne dla nadrobienia dystansu względem najbogatszych regionów kraju.

Dlatego też niezadowolenie polityków z rozwiniętych gospodarczo regionów m.in Marszałka Województwa Mazowieckiego Adama Struzika (PSL) i Prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz (PO) z zapisów tej ustawy oraz ich naciski na jej zmianę są bezpodstawne i nieuczciwe. Majstrowanie przy „janosikowym" rozpoczęło się, gdy województwo mazowieckie stanęło na skraju bankructwa, a Warszawa znalazła się w trudnej sytuacji finansowej. Winny jednak nie jest system subwencji zwany „janosikowym", ale złe zarządzanie wymienionymi samorządami. Mazowieckie nie chce płacić ponad 600 mln „janosikowego", tłumacząc że nie ma pieniędzy. Jest niczym bogacz mówiący biednym, że nie podzieli się z nimi, bo już wszystko przejadł.

Nasze województwo potrzebuje pieniędzy z „janosikowego". Ich zmniejszenie spowoduje m.in. ograniczenie inwestycji (i tak przecież znacznie mniejszych niż w bogatszych regionach i miastach) oraz pogorszenie jakości życia mieszkańców województwa. Zagrożone może być wykorzystanie przez nasze samorządy prorozwojowych funduszy krajowych i europejskich. Samorządy, które nie otrzymując pełnych kwot „janosikowego" a mimo wszystko postanowią inwestować, z konieczności sięgną po większe kredyty, zwiększą swoje zadłużenie. To ograniczy nam możliwości rozwoju gospodarczego. Bez „janosikowego" nie jest możliwe realizowanie krajowej polityki spójności, a w wielu wypadkach także wykonywanie przez słabe finansowo samorządy zadań zleconych przez rząd bez równoczesnego zabezpieczenia ich finansowania.

Dlatego żadna nowelizacja ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego nie może przekreślać istoty „janosikowego", nie może redukować finansowego wsparcia dla samorządów z terenu naszego województwa, które rocznie otrzymywały nie mniej niż 64 mln złotych! Dlatego w trosce o te środki zagłosowałem przeciwko zmianom w ustawie.

Nie rozumiem polityków PO i PSL z naszego regionu, którzy poparli decyzję o skierowaniu ustawy do dalszych prac w sejmowych komisjach. Takim postawom trzeba się zdecydowanie przeciwstawiać. Z tego właśnie powodu podczas ostatniej sesji Sejmiku Województwa Lubelskiego zaapelowałem do radnych wojewódzkich i Zarządu naszego województwa o przekazanie jasnego stanowiska w tej sprawie. O ocenę zagrożenia i przekazanie posłom opinii na temat proponowanych zmian apeluję też do wszystkich samorządów naszego województwa.

Apeluję szczególnie do tych samorządowców, którzy udając przed wyborcami opozycję względem szkodliwych decyzji rządu PO-PSL w istocie mogą i powinni wpływać na poczynania swoich - sprawujących władzę w kraju – kolegów i przywódców partyjnych. Wierzę, że tym razem ponad podziałami, przy wsparciu parlamentarzystów z innych „ubogich" województw skutecznie damy znać rządzącym, że nie wyrażamy zgody na niekorzystne zmiany w „janosikowym".

Sławomir Zawiślak
Poseł na Sejm RP

Walkę z paleniem papierosów trzeba prowadzić, ale przez edukację i rozsądne ograniczenia administracyjne oraz handlowe.

Bezsensowna jest natomiast walka z rolnikami produkującymi tytoń. Jej efekt będzie taki, że w Polsce około 70 tys. plantatorów i pracowników przemysłu tytoniowego straci źródło utrzymania, a poszerzająca się szara strefa zmniejszy duże przychody podatkowe polskiego budżetu z akcyzy i VAT od produktów tytoniowych. Poniesione w ostatnich latach straty budżetu z tego tytułu oblicza się na ok. 8 mld zł.

W 2009r. rząd zbyt późno przesłał do Komisji Europejskiej wniosek o unijne dopłaty dla polskich producentów tytoniu. Skutkiem tej opieszałości było skazanie polskich rolników na utratę stabilności finansowej oraz konkurencyjności produkcji w ramach unijnego rynku tytoniowego. To szkodliwe działanie rządu PO-PSL zostało udowodnione także w prawomocnych wyrokach sądowych. Łódzki Sąd Okręgowy w rozstrzygnięciu sprawy wytoczonej przez ministra Marka Sawickiego przeciwko Januszowi Wojciechowskiemu, uznał, że eurodeputowany PiS był uprawniony do upublicznienia informacji, że minister rolnictwa zmarnował 800 milionów złotych unijnej pomocy.

Niepewni kontynuacji dopłat plantatorzy są pełni obaw. Propozycja KE w/s zmiany Dyrektywy Tytoniowej (zakaz sprzedaży papierosów mentolowych i slim), tłumaczona troską o zdrowie Europejczyków i nieskuteczność polskiego rządu mogą spowodować dalsze pogorszenie sytuacji. Dlatego należy oczekiwać od rządu działań na płaszczyźnie Unii Europejskiej gwarantujących polskim plantatorom tytoniu konkurencyjne warunki kontynuowania tej uprawy. Należy także wprowadzić zdecydowane instrumenty wsparcia dla produkcji tytoniu ze środków krajowych w ramach PROW w nowej perspektywie finansowej 2014-2020.

Rząd PO-PSL był i jest wzywany do takich działań przez Prawo i Sprawiedliwość także poprzez inicjatywy posłów PiS w sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, która uchwaliła liczne dezyderaty w tej sprawie.

Mając na uwadze konieczność zapewnienia polskim rolnikom równych szans na konkurencyjnym rynku unijnym, zapewnienia dochodu za ciężką pracę rolników, rolnictwo polskie powinno być dofinansowywane środkami przewidzianymi w budżecie unijnym w ramach Wspólnej Polityki Rolnej, na równi z rolnikami z innych państw Unii Europejskiej, oraz dodatkowo znacznymi kwotami zapisanymi w budżecie krajowym.Polskie rolnictwo wprowadzone do UE w 2003 r. przez rząd PSL-SLD na superniekorzystnych warunkach, obecny rząd PO- PSL zostawia w tym problemie bez podjęcia skutecznych negocjacji o wyrównanie dopłat bezpośrednich, dobry budżet nowej perspektywy finansowej WPR.
Aktualnym wynikiem rządowych negocjacji na rzecz pozyskania środków unijnych w ramach WPR  na lata 2014-2020 jest dofinansowanie polskiego rolnictwa na bardzo niekorzystnych warunkach. Widać to po konfrontacji osiągnięć rządu PiS w tej mierze w ramach wynegocjowanego budżetu UE na lata 2007–2013 ( uzyskano ok. 36 mld euro, tj. ponad 7 mld rocznie) i porażki na tym polu rządzącej już 6 lat koalicji PO–PSL. Negocjacje o środki w ramach WPR na lata 2014–2020 dały słaby efekt: wnioskowano o 34,5 mld euro, a uzyskano zaledwie 28,5 mld euro, czyli o ok. 2 tys. zł mniej na każdy z 14 mln ha polskiej ziemi.
Dowodem potwierdzającym fiasko w/w  negocjacji i dodatkowo nieprzychylności budżetu państwa polskiego dla rolników są zapisy w rządowym projekcie ustawy nowelizującej budżet na rok 2013 (druk sejmowy nr 1625, załącznik nr 27, tabela 3, strona 279) n/w kwot na finansowanie WPR:
Budżet 2013 r. (ostatni rok z perspektywy finansowej wynegocjowanej przez rząd PiS ): 28 885 811 zł – suma wydatków na WPR; 23 343 485 zł – środki unijne; 5 542 326 zł – dopłaty z budżetu krajowego.
Budżet 2014 r.: 27 589 987 – suma wydatków na WPR; 23 047 625 – środki unijne; 4 542 362 – dopłaty z budżetu krajowego.
Budżet 2015r.(pełny budżet unijny wynegocjowany przez PO-PSL w nowej perspektywie finansowej WPR): 19 518 005 – suma wydatków na WPR; 17 896 565 – środki unijne;   1 621 442 – dopłaty z budżetu krajowego.
Teraz już, kiedy znamy w/w rządowy dokument, jasno widać, że nastąpi drastyczna zmiana na niekorzyść polskiego rolnictwa. Warto przy tym zauważyć, że zdecydowanie bardziej efektywne w negocjacjach okazały się np. rządy Hiszpanii i Grecji, które uzyskały dodatkowe fundusze na rolnictwo. Można było zatem negocjować skuteczniej. Według Prawa i Sprawiedliwości polscy rolnicy powinni w ramach WPR na lata 2014–2020 otrzymać z UE 42 mld euro, tj. 36 mld z kończącej się w 2013r., a wynegocjowanej przez rząd PiS perspektywy finansowej UE plus dodatkowo po l mld euro rocznie, tj. 7 mld na wyrównanie dopłat bezpośrednich.

Wypowiadający się w ogólnopolskich mediach ludowcy twierdzą, że polscy rolnicy mają się dobrze, a wygwizdanie ministra rolnictwa na Jasnej Górze było nieuprawnioną akcją polityczną. Jednak gdy zestawimy twarde rządowe w/w dane ukazujące, że unijnych pieniędzy na rolnictwo będzie mniej, i to aż o 9 miliardów złotych rocznie, mity o rzekomych rządowych sukcesach legną w gruzach.
Mimo to, przedstawiciele Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi dalej twierdzą, że dopłaty się nie zmienią. Podobnie na stronie internetowej PSL pojawiły się słupki, z których wynika, zielone na białym, ze za rządów PO-PSL dopłaty rolnicze są znacznie wyższe, niż były podczas rządów PiS-u.
To prawda, tylko pomijająca ważne fakty m.in. to, że wypłacane w latach 2005-2007 dopłaty wynosiły zaledwie 30-40-50 procent całości, bo tak stanowiły wynegocjowane przez PSL-SLD warunki akcesji do UE. Z kolei, znacznie wyższe słupki z lat 2007-2013, którymi chlubi się PSL, wciąż jeszcze pochodzą z budżetu, który w 2006 roku wynegocjował rząd PiS-u.

W tej sytuacji niejako dodatkowo warto porównać dofinansowanie polityki rolnej z budżetu krajowego przez rząd PiS i obecną koalicję PO-PSL. I tak rząd PiS w budżecie na 2007 r. na wydatki na rolnictwo przeznaczył 12,57% budżetu; tymczasem w planie wydatków na ten sektor w budżecie rządu PO–PSL na 2013 r. przeznaczono zaledwie 8,39% budżetu. Co więcej w ramach tegorocznych cięć budżetu Minister Rolnictwa zgodził się na uszczuplenie w/w kwot o kolejne bez mała 400 mln zł. Oszczędności w rolnictwie wprowadza się także w pozostałych częściach budżetowych, takich jak np. rezerwy celowe, budżety województw. W sumie chodzi o kwotę aż 1 mld zł.
Pomimo oczywistej porażki Minister Rolnictwa nadal próbuje przekonywać rolników o wielkim wkładzie rządu w rozwój polskiej wsi i rolnictwa.  A już na szczyty absurdu m.in. zdaniem eurodeputowanego J. Wojciechowskiego wspinają się ci, którzy twierdzą, ze spadek cen zbóż nastąpił dlatego, że został zakazany... ubój rytualny! Według nich ceny pszenicy, żyta a nawet rzepaku spadły, bo nie można rytualnie zarzynać krów.
Dezaprobatę wobec polityki rządu i wypowiedzi Ministra RiRW wyrazili rolnicy podczas Dożynek Jasnogórskich. Tę dezaprobatę wyraża również Prawo i Sprawiedliwość, które przygotowuje wniosek o wotum nieufności dla Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Podstawowym zarzutem jest okłamywanie rolników w sprawie przyszłych dopłat bezpośrednich, które będą przyznawane z Unii Europejskiej w ramach Wspólnej Polityka Rolnej na lata 2014-2020. Sprawa jest za poważna, aby ją tolerować dla wygodnej dla rządzących zasady - do wyborów niech rolnicy myślą, że wszystko jest po staremu, a po wyborach niech się dzieje, co chce. Bezwzględnie należy ich zachęcić do dalszej pracy na forum UE.
Mimo, że ostatnie lata, a zwłaszcza ostatnie miesiące pokazały wyraźnie, że o potrzebie równości unijnych praw także dla polskich rolników najtrudniej jest przekonywać ... rząd w Warszawie, warto zauważyć, że już w Strasburgu, m.in. dzięki pracy eurodeputowanych Prawa i Sprawiedliwości, w tym w szczególności wiceprzewodniczącego unijnej Komisji Rolnictwa Janusza Wojciechowskiego Parlament Europejski w marcu br. przelicytował o 7,7 mld euro polski rząd!!! Uchwalono propozycję przekazania 36,3 mld euro dla polskich rolników.  Czy ten negocjacyjny atut zostanie wykorzystany przez rząd PO–PSL, który do dzisiaj przekonuje polskich rolników, opinię publiczną, że wystarczy nam 28,5 mld euro wynegocjowanych na szczycie przywódców UE, że to i tak dużo, wręcz że polska wieś otrzymała najwięcej? Czy to przekona w końcu PO i PSL, że czas skończyć z polityką grzeczności i usłużności wobec unijnych włodarzy?
Wniosek o wotum nieufności dla Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi to także nasza próba zwrócenia uwagi na całą sytuację polskiego rolnictwa, m.in na spekulacje na rynku zbóż, gdzie ceny spadły niemal o połowę. Tu także nie do zaakceptowania jest bierność ministerstwa, która nie wykorzystuje takich instrumentów jak choćby spółka Elewarr, by zahamować skutki złej sytuacji cenowej. Oczekujemy uruchomienia struktur unijnych, dla obrony interesów polskich rolników zagrożonych groźbą Rosji na wprowadzenie embarga na import mięsa, produktów mlecznych nawet warzyw z Polski. Ta kwestia też musi zostać poruszona, gdyż nie widzimy ze strony rządu żadnych działań w tej sprawie.
Składamy wniosek o wotum nieufności dla ministra rolnictwa, by rozpocząć w Sejmie poważną i merytoryczną debatę o sytuacji polskiej wsi. Mamy nadzieję, że włączą się do niej także samorządowcy nieudolnie udający opozycję, a reprezentujący w terenie koalicję rządzącą PO-PSL, którzy widzą lepiej to, co dzieje się na wsi, niż ich partyjni koledzy z Wiejskiej. Mieli oni w czasie wystąpień na tegorocznych dożynkach- w obliczu wiedzy rolników- trudności z udowodnieniem, że dobrze dzieje się na polskiej wsi za rządów PO-PSL.

 

Transport kolejowy w Polsce ma ogromne znaczenie dla całej gospodarki narodowej i całego społeczeństwa. Wedle powszechnie panującej od lat opinii jest to ekologiczny i jeden z najbezpieczniejszych środków lokomocji. Wydarzenia, które miały miejsce w ostatnim okresie na polskich torach nie napawają optymizmem, a wręcz przeciwnie budzą grozę i ogromny niepokój opinii publicznej, a w środowiskach kolejarskich wywołują determinację, i w efekcie mogą doprowadzić do licznych protestów kolejowych związków zawodowych. Jako parlamentarzysta, prywatnie zwolennik tego środka transportu wielokrotnie poruszałem w swej pracy poselskiej tematy kolejnictwa ze szczególnym uwzględnieniem tzw. ściany wschodniej. Szereg ostatnich wypadków i wydarzeń kolejowych to czarna seria na PKP, która w drastyczny sposób podważa tezę bezpiecznej kolei. W kontekście wypunktowania przez Ministra Nowaka działań mających na celu poprawę bezpieczeństwa pozwolę sobie również wypunktować tragiczny ciąg wydarzeń, który należy wreszcie zatrzymać

Jednym z najważniejszych kół napędowych polskiej gospodarki jest branża budowlana. To właśnie inwestycje drogowe i szerzej – infrastrukturalne spowodowały, że w statystykach, na tle wielu innych krajów europejskich, nie wypadamy źle. Poziom PKB jest niezły, bezrobocie w branży stosunkowo nie największe, itp. Jednak sen z powiek spędzają – zwłaszcza tym, którzy przez ostatnie kilkanaście miesięcy dmuchali ten balon sukcesu – coraz to nowe doniesienia na temat problemów największych firm budowlanych, w tym nawet tej, która wybudowała Stadion Narodowy. Jakie będą konsekwencje tych problemów?

Poziom niekompetencji wykazany przez urzędujący już ponad 4 lata rząd Donalda Tuska, szczególnie w ostatnich trzech miesiącach jednoznacznie wskazuje, iż  wymianie podlegać powinien cały jego skład, z premierem na czele. Problemów wygenerowanych tylko w ostatnim czasie przez działania rządzących jest bez liku –totalna niemoc w sprawie bezrobocia i biedy szczególnie 8 milionów Polaków żyjących na granicy ubóstwa przy równoczesnym wielkim zadłużaniu kraju,brak wyrównania unijnych dopłat bezpośrednich dla rolników, kreowanie polityki skutkującej likwidacją szkół i podnoszeniem opłat za przedszkola,  niebezpieczny brak profesjonalizmu przy wprowadzaniu niekorzystnej dla pacjenta refundacji leków, przyjęcie umowy ACTA bez wcześniejszego przeanalizowania jej skutków, skandal z nieprzyznaniem miejsca na multipleksie dla TV Trwam, afera premiowa Stadionu Narodowego, coraz widoczniejsze opóźnienia w budowie autostrad i przykłady ich złej jakości, to tylko najważniejsze.Charakterystyczny dla rządu Donalda Tuska jest ogromny wzrost skali nieodpowiedzialności polityków rządowych skutkujący także przyspieszeniem w marginalizowaniu Polski na arenie międzynarodowej, a szczególnie w Unii Europejskiej. Rząd marnuje ogromny narodowy potencjał, szczególnie młodych i wykształconych Polaków,wypychając z kraju za pracą ponad milion z nich.

Aktualności

Najnowsze galerie

Linki

sejmrp

pis

kppis

luw

uml

mypis solidarnosc

ruch-spol-kaczynski

Solidarni2010